Półtora roku temu pojechaliśmy pod Warszawę na chrzest córeczki mojego przyjaciela Janka. Przygotowaliśmy bardzo miły obiad w ogrodzie: były sałatki (pamiętacie sałatkę Pietrucha?), grill, ciasta, pyszne przekąski na suto zastawionym stole... Pogoda była przepiękna. Spróbowałem wtedy dwóch wspaniałych sałatek. Bardzo wyrazistych w smaku i wyjątkowych. Jedna na bazie tylko sałaty strzępiastej, a druga z pomidorami, kurkumą i serem pleśniowym typu rokfor. Obie, za pozwoleniem ich autora, przedstawię w kolejnych wpisach. Są bardzo proste w przygotowaniu, a radość z ich jedzenia jest ogromna.
Impreza była praktycznie bezalkoholowa i udała się, według mnie, fantastycznie! Do tej pory wspominam ją bardzo miło i ciepło.
A ciebie Helenko bardzo mocno ściskam! Mamę i tatę też ;-).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz