piątek, 4 grudnia 2009

Omlet z krewetkami


Omlet. Moje ulubione śniadanie, kiedy nie muszę iść do pracy. Jest wyzwaniem dla inwencji, a zarazem oczywistym klasykiem, jedną z pierwotnych form podawania jajek. A może po prostu omlet, to coś na czym się wychowałem, smak mojego dzieciństwa...
 


W trakcie naszej podróży po Portugalii, w miejscowości Ericeira, blisko campingu, natrafiliśmy na fajną knajpę usytuowaną tuż przy plaży, z widokiem na, często w tych okolicach, wzburzony ocean. Nazywała się ProFamily i serwowano w niej głównie owoce morza.

Odsyłając do poniższego zdjęcia potraw  i menu (niestety kiepskiej jakości)...: jedliśmy tam wspaniałą Acorda de Gambas, czyli krewetki w zmielonym chlebie z kolendrą i czosnkiem, jak i pysznego kraba, w którego skorupie podawano pastę krabową, a młotkiem rozłupywaliśmy jego szczypce i odnóża, wydobywając i wysysając delikatne, przepyszne białe mięsko (Sapateira Cozida oraz Prancha do Mar). Spróbowaliśmy też sałatki i penne z krewetkami (Salada de Camarao i Massada de Marisco), cataplan ze świeżymi małżami gotowanymi w winie (Cataplana de Ameijoas a Bulhao Pato, Cataplana de Mexilhao de Ceebolada) i zupy z krewetkami (Sopa de Marisco) - zupełnie innej niż tajska Tom-Yum, o której też wkrótce napiszę. Popijaliśmy wszystko bardzo dobrym portugalskim piwem Sagres i czerwonym winem spod lady :-). Poznaliśmy tam pracownika tej knajpki, sympatycznego młodego surfera, Brunona, z którym przegadaliśmy kilka długich godzin w ciągu dwóch dni tam spędzonych. Opowiadał o oceanie, surfowaniu, swojej dziewczynie, marzeniach, planach, o Portugalii i ludziach i o tym, że koniecznie chce zwiedzić całą Europę, z Polską włącznie. Bruno, you are always welcome!!!



Dwukrotnie też zjedliśmy tam Tortilha de Camarao. Portugalską wersję omletu z krewetkami. Coś absolutnie fenomenalnego! Porcja co najmniej na dwie osoby. Placek był tak gruby, że krewetki (poza zdobiącymi go od góry) wraz z cebulą były zanurzone w nim i niewidoczne, a było ich dużo! Do jajek dodana była odrobina mleka, które sprawiło, że omlet był bardziej puszysty i delikatny. Doprawiony kolendrą, czosnkiem i pieprzem, odpowiednio słony, zachwycił nas tak bardzo, aż obiecaliśmy sobie, że jeszcze do ProFamily wrócimy. Trzymajcie kciuki!

Włosi również mają swój sposób na przygotowanie takiego omletu z krewetkami (Frittata di Gamberetti). Oni nie używają cebuli, ale dodają trochę parmezanu, odrobinę skórki i soku z cytryny lub octu winnego zamiast mleka, za to, już po zrobieniu, posypują go pokruszoną papryczką chilli. Krewetki natomiast w obu powyższych wersjach duszą się dopiero w jajku na patelni.


Dziś napiszę jak przyrządzam swoją wersję takiego omletu.

Skład na 1 osobę:
(jeśli ma to być wersja dwuosobowa, mnożę wszystko x2)

3 jajka
10 krewetek tygrysich
1/2 średnio ostrej papryczki chilli
2-3 ząbki czosnku
garść natki pietruszki
skórka z połowy cytryny
oliwa z oliwek extra virgin
łyżka masła
czarny pieprz
sól morska




Krewetki najpierw podsmażam z obu stron na oliwie i maśle aż się zarumienią, następnie dorzucam czosnek i papryczkę chilli, wszystko mieszam nie dłużej niż 30 - 45 sekund i dodaję uprzednio przygotowane jajka. Rozprowadzam delikatnie i równomiernie wszystko po patelni, przykrywam i na małym ogniu czekam, aż jajko się zetnie.

Jajka szykuję tak.
Pojedynczo rozbijam każde do mniejszej miseczki i wyławiam farfoclowe zarodniki, których nie cierpię, następnie wrzucam "oczyszczone" do miski. Dodaję odrobinę mleka, skórkę z cytryny, drobno posiekaną natkę pietruszki, świeżo zmielony pieprz i szczyptę soli. Mieszam wszystko trzepaczką by jajka się dobrze wymieszały ze składnikami, pozwalając masie delikatnie się natlenić, ale uważam by nie zrobiło się dużo piany (nie lubię zbyt puszystych omletów). Tak gotowe jest już do smażenia.

Uwielbiam każdą wersję tych krewetkowych omletów, bo przypominają mi wspaniałe chwile w ProFamily i widok na przepiękny ocean, który tak bardzo kocham.

I za którym tak tęsknię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja Odyseja Kuliarna wzięła udział w konkursie na Bloga Roku 2009!

Salve!

Głosowanie zakończone.

Odyseja Kulinarna doszła do III etapu konkursu “Blog Roku 2009″! Wszystkim, którzy mnie wspierali i głosowali na ten blog, bardzo dziękuję!!! Cieszę się, że udało mi się przejść (dzięki Wam) tak daleko!

No i zapraszam wszystkich, rzecz jasna, do czytania...

Tymczasem..., borem, lasem ;-).