niedziela, 24 stycznia 2010

Trófea Grill Étterem i długi spacer...


W Budapeszcie są teraz trzy restauracja Trófea Grill, gdzie za śmieszne pieniądze (mniej więcej w przeliczeniu 60 zł/os.) można przez trzy godziny jeść ze szwedzkich stołów co się chce i ile się chce, pijąc przy tym dowolne ilości wina (też w cenie). Miły człowiek na kempingu, który zarezerwował dla nas stolik (lepiej jest wybrać się do Trofea w ciągu tygodnia), zdziwił się bardzo, że znamy to miejsce (dzięki za cynk Gringo!) polecił, żeby iść do tej położonej dalej od centrum w XIV dzielnicy (wtedy jeszcze były tylko dwie takie knajpy), bo jedzenie jest tam znacznie lepsze i mają większy wybór potraw. Tak też zrobiliśmy.

Restauracja miała miły klimat. Kilka sal, w ciemnej tonacji, udekorowanych na sposób ludowy, z ciemno brązowymi belkami stropowymi i słupami, nadawały miejscu starodawny wygląd. Imponujące były dwa pomieszczenia zastawione jedzeniem na tacach, w misach, w wazach i w pojemnikach służący do utrzymywania w cieple gotowych potraw. Były tam dziesiątki sałatek, wspaniałe sery, zupy, warzywa świeże i surowe, gulasze, przeróżne mięsa (grillowane, duszone), sosy, wiele rodzajów ryb (też surowe, które na życzenie gości przygotowywał kucharz), ziemniaki, placki, makarony i inne dodatki, owoce, ciasta i desery. Wszystko o czym można było zamarzyć. 

Zdjęć robić nie pozwolono :-).

Wino (piliśmy tylko czerwone) było "domowe" z beczki. Wytrawne i całkiem wyraziste, bardzo nam smakowało. Chłodniejsze niż powinno być, co w tym upalnym dniu było akurat dobre uważam, gasiło pragnienie, pobudzało apetyt i studziło gardło w trakcie jedzenia. Podawane było w karafkach (dużych lub małych) i w ilościach, jakich się chciało ;-).

Potrawy były naprawdę bardzo dobre i było ich tak wiele, że ledwo mogliśmy oddychać z przejedzenia. Uratował nas spacer po pobliskim wielkim i pięknym Parku Miejskim z zabytkowymi kościołami oraz zwiedzanie Placu Tysiąclecia, znajdującego się zaraz za tym parkiem i kolejny długi spacer do centrum, reprezentacyjną aleją Andrássyego, wzdłuż której stoją piękne neorenesansowe domy, a pod nią jeździ najstarsza linia metra M1 (Milenijna Kolej Podziemna), której stacyjki wyglądają jak z bajki.

To był niezapomniany i przyjemny wieczór. A knajpę bardzo polecam. 












4 komentarze:

  1. Z pewnością odwiedzę knajpę przy okazji pobytu w Budapeszcie - dzięki za rekomendację!

    OdpowiedzUsuń
  2. W czerwcu restauracja Trófea Grill zostanie odwiedzona na 100% :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziekuje za rekomendacje. Odwiedzilam Trófea Grill (akurat przy Moscie Malgorzaty) i bylo naprawde super. Szkoda, ze pojemnosc zoladka nie jest wieksza.....

    OdpowiedzUsuń
  4. Heh... Ja też w takich momentach chciałbym mieć dwa, albo nawet trzy żołądki ;-). Cieszę się, że sprawiłem frajdę polecając to miejsce :-).

    OdpowiedzUsuń

Moja Odyseja Kuliarna wzięła udział w konkursie na Bloga Roku 2009!

Salve!

Głosowanie zakończone.

Odyseja Kulinarna doszła do III etapu konkursu “Blog Roku 2009″! Wszystkim, którzy mnie wspierali i głosowali na ten blog, bardzo dziękuję!!! Cieszę się, że udało mi się przejść (dzięki Wam) tak daleko!

No i zapraszam wszystkich, rzecz jasna, do czytania...

Tymczasem..., borem, lasem ;-).