Nic prostszego. Trzeba tylko mieć niezłe krewetki. Tak na prawdę, praktycznie nie możliwe jest kupienie w naszym kraju świeżych krewetek. Nie mamy ich prosto z morza, nie mamy ich na rybnych straganach. I już. Nie żyjemy przecież w Portugalii, w której to nigdzie nie sprzedaje się całkowicie obranych! Możemy pozwolić sobie tylko na mrożone. Czy będą w swoich pełnych chitynowych skorupkach, czy jedynie będą je miały na ogonkach, albo wcale - to nie ma znaczenia. W Polsce za to mamy prawdziwy biały ser (a nie jakąś odmianę bryndzo-fety), ogórki kiszone, kapustę kiszoną, kefir i dużo rodzajów śledzi. I cieszmy się z tego!
Jeśli mam ochotę na krewetki, to idę do supermarketu i je kupuję. Patrzę, czy nie wyglądają jak jednolita bryła różowego lodu. Jeśli są pojedynczo zamrożone, a do tego nie są całkiem obrane, to super! Kupuję..., tęskniąc za tymi świeżymi i szarymi z Portugalii, czy Chorwacji... ;-)
Banalny przepis.
To jest wersja, kiedy krewetki smaży się dłużej niż krócej.
Składniki dla 2 osób:
1 kilogram krewetek tygrysich
2-3 szalotki
1-2 papryczki chilli
4-5 ząbków czosnku
1 duży kieliszek białego wina
ćwierć kostki masła
oliwa z oliwek extra virgin
świeżo zmielony pieprz, grubo ziarnista sól morska
garść natki pietruszki
Krewetki płuczę i odstawiam, by obciekły z wody. Siekam drobno szalotkę, a czosnek i chilli jeszcze drobniej. Masło z niewielką ilością oliwy (by nie spaliło się) porządnie rozgrzewam na patelni.
Wrzucam krewetki i smażę je na średnim ogniu przez 3 min. Wrzucam szalotkę (dla zagęszczenia sosu) i po minucie, dwóch dodaję chilli i czosnek. Jak krewetki się zrumienią, a szalotka zeszkli (pamiętając by nie przypalić czosnku), wlewam białe wino i czekam aż odparuje. W między czasie posypuję wszystko świeżo zmielonym pieprzem.
Kiedy wino odparuje, posypuję krewetki solą morską i po 15 sekundach zdejmuję z gazu i nakładam na głębsze talerze, czy do miseczek (wszak jest na dnie sporo aromatycznego masła, który jako sos będzie idealny do maczania w nim chrupiącej bagietki) i posypuję wszystko posiekaną natką pietruszki.
To jest wersja, kiedy krewetki smaży się dłużej niż krócej.
Składniki dla 2 osób:
1 kilogram krewetek tygrysich
2-3 szalotki
1-2 papryczki chilli
4-5 ząbków czosnku
1 duży kieliszek białego wina
ćwierć kostki masła
oliwa z oliwek extra virgin
świeżo zmielony pieprz, grubo ziarnista sól morska
garść natki pietruszki
Krewetki płuczę i odstawiam, by obciekły z wody. Siekam drobno szalotkę, a czosnek i chilli jeszcze drobniej. Masło z niewielką ilością oliwy (by nie spaliło się) porządnie rozgrzewam na patelni.
Wrzucam krewetki i smażę je na średnim ogniu przez 3 min. Wrzucam szalotkę (dla zagęszczenia sosu) i po minucie, dwóch dodaję chilli i czosnek. Jak krewetki się zrumienią, a szalotka zeszkli (pamiętając by nie przypalić czosnku), wlewam białe wino i czekam aż odparuje. W między czasie posypuję wszystko świeżo zmielonym pieprzem.
Kiedy wino odparuje, posypuję krewetki solą morską i po 15 sekundach zdejmuję z gazu i nakładam na głębsze talerze, czy do miseczek (wszak jest na dnie sporo aromatycznego masła, który jako sos będzie idealny do maczania w nim chrupiącej bagietki) i posypuję wszystko posiekaną natką pietruszki.
Wspaniałe. Ostrawe i aromatyczne. Krewetki nie wychodzą gumowate, tylko są soczyste, twardawe i jędrne. Uwielbiam jeść je palcami. Jeśli ktoś lubi, mimo konwencji nie dodawania do owoców morza pewnych składników, można je posypać parmezanem. Wydaje mi się, że smakują bardzo ciekawie. Kwestia smaku.
No i nie zapominajmy o bagietce i winie...
No i nie zapominajmy o bagietce i winie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz