Uwielbiam zbierać kurki i je jeść. Ogromną frajdę sprawia mi łażenie
po lesie (w którym akurat te grzybki zwykły często rosnąć, rzecz jasna) i wypatrywanie żółtych plamek w mchu. Jeszcze bardziej cieszę się, jak widzę, że mam ich coraz więcej :-). Tak łażę między drzewami i zastanawiam się jak je przyrządzę... Może na śniadanie zrobię jajecznicę z kurkami? Może uduszę je na maśle i podam w śmietanie na obiad? A może nazbieram ich tyle, że wystarczy mi na wszystko? Chciałbym
mieć tylko takie rozterki...
W tym roku udało mi się nawet dwie, czy trzy porcje kurek zamrozić.
Prosta sprawa, jeśli nie liczyć ich obierania... Podsmażyłem grzybki
(soląc je i pieprząc) na sporej ilości masła, a kiedy woda, która z
nich wypłynęła całkiem wyparowała, przestudziłem trochę i rozdzieliłem je do plastikowych pudełek razem z masłem, w którym się podduszały. Pojemniczki zamroziłem. Skarb bezcenny :-). Ale kiedyś trzeba go
zjeść.
Porcja dla dwóch osób, bardzo spragnionych kurek:
400 gram uduszonych na maśle kurek
4-6 szalotek
kieliszek białego wytrawnego wina
350 gram śmietany 18%
makaron penne albo le Orecchiette (makaron uszka)
parmezan w kawałku
oliwa z oliwek extra virgin
sól morska i świeżo mielony czarny pieprz
400 gram uduszonych na maśle kurek
4-6 szalotek
kieliszek białego wytrawnego wina
350 gram śmietany 18%
makaron penne albo le Orecchiette (makaron uszka)
parmezan w kawałku
oliwa z oliwek extra virgin
sól morska i świeżo mielony czarny pieprz
świeży tymianek
Do tej potrawy użyłem włoskiego, ręcznie robionego makaronu le
Orecchiette z mąki Semolina (z pszenicy durum). Niezwykła rzecz (do kupienia w sklepie z włoskimi rzeczami).
Kurki rozmroziłem podgrzewając je na patelni. Od razu pojawił się miły zapach lasu... Podlałem trochę oliwą i wrzuciłem na to drobno posiekaną szalotkę. Kiedy cebulka się zeszkliła wlałem białe wino i poczekałem aż prawie całkiem odparuje. Aromat, który się pojawił rozpalał żądze! Następnie zdjąłem patelnię z ognia by nieco przestygła i dodałem śmietanę. Bardzo nie chciałem by się zważyła. Wtedy jeszcze raz podgrzałem, dosmaczając wszystko pieprzem i solą.
Kurki rozmroziłem podgrzewając je na patelni. Od razu pojawił się miły zapach lasu... Podlałem trochę oliwą i wrzuciłem na to drobno posiekaną szalotkę. Kiedy cebulka się zeszkliła wlałem białe wino i poczekałem aż prawie całkiem odparuje. Aromat, który się pojawił rozpalał żądze! Następnie zdjąłem patelnię z ognia by nieco przestygła i dodałem śmietanę. Bardzo nie chciałem by się zważyła. Wtedy jeszcze raz podgrzałem, dosmaczając wszystko pieprzem i solą.
W między czasie ugotowałem makaron i rozłożyłem w miseczkach. Na wierzch nałożyłem sporą ilość kurek i przybrałem gałązką tymianku. Polałem jeszcze całość kilkoma kroplami oliwy... Opcjonalnie na kurki i makaron można też zetrzeć trochę parmezanu.
Moim zdaniem to bardzo dobre połączenie.
Byłem tak podekscytowany i zniecierpliwiony chęcią natychmiastowego
zjedzenia ich, że nie zmieniłem nawet obiektywu do zdjęć. To są chyba pierwsze fotografie "rybim okiem" na tym blogu :-). Myślę, że niedługo zrobię jeszcze raz takie kurki. Użyję do ich fotografowania już innego obiektywu, więc może coś w tym wpisie jeszcze zmienię lub dodam...
A makaron z kurkami? Nieprawdopodobna pycha ;-)!
jajecznica z kurkami.. to by było coś..
OdpowiedzUsuńjeden z tych chytrusów, który mrozi kurki i pewnie mocno się niecierpliwi przyrządzając z nich ucztę. Też skrywam te rude skarby i pewnie przyrządzę je w podobny sposób - jeden z moich ulubionych zwłaszcza z dodatkiem winka. pozdrawiam
OdpowiedzUsuń