poniedziałek, 22 marca 2010

NYC. Od drugiego wejrzenia.


Drugiego wieczora wybraliśmy się zobaczyć zachód słońca przy najdłuższym moście wschodniego wybrzeża, Verrazano-Narrows Bridge. Był to ulubiony most słynnego architekta, Le Corbusiera, który wymyślił płyty betonowe do budowy bloków (wielkie dzięki). Bardzo ładny, kiczowaty widoczek. Następnie pojechaliśmy na Brooklyn ujrzeć nocną panoramę Manhattanu z przepięknego starego Brooklyn Bridge i przejść się po nim na drugą stronę kładką dla pieszych i rowerzystów znajdującą się nad pasami ruchu samochodowego. Idzie się pod dwoma gigantycznymi pylonami, samym środkiem, pomiędzy oplatającymi most stalowymi linami. Absolutnie cudowny spacer.



Manhattan jest zachwycający, a ten widok zapiera dech w piersiach! Z perspektywy brooklynskiego mostu widać go jak na dłoni. W swej całej okazałości rozciągał się przed nami milionami świateł z pięknych wież i drapaczy chmur. Dla mnie to jeden z najpiękniejszych widoków, jakie widziałem w swoim życiu. Dla mnie to jeden z cudów Świata! Brak mi słów...



Na własne oczy widziałem coś, co jest obiektem marzeń milionów ludzi na całym Świecie. Coś, co jest symbolem raju na Ziemi. Co jest kojarzone z jazzem i Frankiem Sinatrą, a słowa piosenki "New York, New York" same cisną się na usta. Czymś, co jest substytutem szczęścia, spełnienia, dobrobytu, możliwości, szansy i celem samym w sobie.



Widzę to, chodząc ulicami tego miasta. Widzę, że Nowojorczycy, każdy, bez wyjątków, są bardzo szczęśliwymi i dumnymi ludźmi. I to jest wspaniałe. Tu właśnie drzemie, moim zdaniem, siła tego kraju. Oni swoją ciężką pracą oraz determinacją wystarali się o zatrudnienie, obywatelstwo, czy pozycję społeczną i nikt im tego nie odbierze, jeśli umieli się dostosować. Nie pozwolą nikomu odebrać swojej wolności. Dostali swoją szansę i umieli ją przemienić w godne życie. Kochają za to swój kraj i swoje piękne miasto. Są patriotami i czują się wartościowi. Myślę, że to właśnie przekłada się na potęgę Stanów Zjednoczonych.



I teraz już się im wcale nie dziwię. Zrozumiałem na czym polega ich miłość do swojego kraju i patriotyzm, które tak wcześniej wyśmiewałem. Chylę czoła.

7 komentarzy:

  1. Tekst naiwny do bolu. Nie mieszkasz tu i nie zauwazasz, ze jest to tyko szary syfiasty moloch.
    NY City to nie tylko blask Manhattanu (tu zreszta tez bezdomni spia na ulicach i zbieraj butelki); ludzie nie sa juz dumni-ale zestresowani: biurokracja, bezrobocoem, kredytami,utrata domow i bezpieczenstwa; NY City - to tez Queens, Brooklyn, Bronx i State Island-zwykli ludzie, zwykle, zycie, wiele trosk i zmartwien; Ameryka to biliony na zbrojenia i swiecidelka i wiekszosc obywateli bez ubezpieczenia zdrowotnego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wybacz, że to napiszę, ale dostrzegam w Tobie taki trochę bezkrytyczny zachwyt przybysza z Polski, która tak naprawdę jest zaściankiem Europy. Ładna panorama z wielkiego mostu i ruch na ulicach powodują u Ciebie wręcz bałwochwalczy zachwyt.
    Czym? Ogólnopowszechnym betonem na ulicach, gdzie drzewa są stłamszone w swoich małych klatkach? Spalinami i smogiem z tych wszystkich wielkich samochodów? Hot-dogami i kanapkami? I za to mają Twoim zdaniem uczucia patriotyczne? A może dlatego, że są tego patriotyzmu uczeni od dziecka, często na zasadzie pustych sloganów, nad którymi nie muszą myśleć? A u nas dla odmiany panuje moda na krytykanctwo i ośmieszanie własnej ojczyzny.

    Pomieszkaj w Stanach kilka miesięcy, kilka lat i wtedy się wypowiadaj. A nie bijesz pokłony za piękny widok z Manhattanu. Byłeś w Waszyngtonie, w Los Angeles, w Syracuse czy jakimś innym amerykańskim mieście niż NY? Nie? To jakie masz porównanie i na podstawie czego bijesz te swoje pokłony?
    Wiesz, za co ja szanuję Amerykanów? Nie chylą czoła przed nikim, nie za jeden słodki panoramiczny widoczek.

    Anulka, dziękuję. Pisałam ten komentarz i net mi padł. Bałam się, że tylko ja nie będę tu przytakiwała autorowi notki.

    OdpowiedzUsuń
  3. A nie jest tak, że US to kraj kontrastów? Krytyczne posty w zasadzie dopełniają obraz Ameryki widzianej oczyma Marcina - jest na swój sposób urzekająca, ale uwaga: tuż za rogiem czai się twarda rzeczywistość.

    OdpowiedzUsuń
  4. PoszukiwaczSmaku - owszem, Ameryka to kraj kontrastów. Ale oczy Marcina nie widziały Ameryki - on widział kilka obrazków jednego miejsca i na podstawie tego napisał, jak tu jest cudownie.
    Może to tylko moja przywara, ale zanim coś napiszę, staram się rzetelnie to poznać. Staram się wyrobić sobie szerszy punkt widzenia. I staram się nie uogólniać. Ale może to taka moja głupia cecha osobnicza.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zachwyt Marcina nie jest niczym złym. Właśnie dobrze, że odkrywając nowe miejsca potrafi się cieszyć tym jak dziecko i daje się zauroczyć. Wielu ludzi dorosłych już tego nie potrafi :]

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszę się, że to co napisałem wywołało takie poruszenie.
    A co ja myślę na ten temat?

    Jestem na wakacjach i zachwycam się tym co widzę, opisuję swoje emocje, jeśli nawet są to zaledwie pierwsze dni pobytu. Czy muszę Tu żyć, żeby mieć prawo cokolwiek napisać na temat swoich wrażeń? Nie ukrywam tego, że to moje pierwsze spojrzenie. Oczywistym jest, że zmieni się z czasem, a już na pewno gdybym tu zamieszkał. Czy żyjąc w Polsce trzeba mieszkać i pracować w wielu miastach, żeby móc się wypowiadać na jej temat? Tak samo jest teraz. Podniecam się widokiem Manhattanu, bo jest po prostu piękny, nie analizuję jego pełnego przekroju i sensu bytu, a jedynie kładę nacisk na jego symbolikę, z perspektywy przybysza z daleka i wypowiadam się na temat patriotyzmu jaki widzę w Nowojorczykach, zaznaczając że nie dzielę ich na klasy społeczne. Czy trzeba mieszkać tu kilka lat i pracować na zmywaku, żeby móc się wypowiadać na temat prawdziwości tego miejsca!? W takim razie tak samo powinno się podchodzić do wypowiadania się na temat Warszawy i całej Polski. Komu wolno wyrażać swoje zdanie, a komu nie wolno? No i czy prześmiewczość, którą my się tak szczycimy, jest lepsza od miłości do swojego kraju (nawet jeśli ta też opiera się na sloganach wpajanych od dziecka)? Z dłuższej perspektywy, co bardziej umacnia? Bo precież o to tu chodzi, czyż nie?

    Czy Warszawa nie jest też szarym syfiastym molochem z Pragą, Tarchominem, Osiedlem 29-go Listopda i całą masą bezdomnych? Czy Warszawiacy nie są też zestresowani i nie mają czasu na większe uprzejmości, bo ciągle się spieszą, mają swoje troski, zmartwienia? Tak samo zresztą jak w każdym innym polskim mieście. Czy w naszem rządzie zasiadają sami geniusze i mędrcy ;-)? A naszej służby zdrowia to już nawet nie będę komentował.

    Poza tym, dlaczego Polska jest zaściankiem Europy? Precież to jedno z najlepiej rozwijających się państw na Starym Kontynencie.

    Tymczasem wczoraj wróciłem z wycieczki po Florydzie i mam pełno nowych wrażeń, którymi będę chciał się podzielić w kolejnych wpisach.

    OdpowiedzUsuń

Moja Odyseja Kuliarna wzięła udział w konkursie na Bloga Roku 2009!

Salve!

Głosowanie zakończone.

Odyseja Kulinarna doszła do III etapu konkursu “Blog Roku 2009″! Wszystkim, którzy mnie wspierali i głosowali na ten blog, bardzo dziękuję!!! Cieszę się, że udało mi się przejść (dzięki Wam) tak daleko!

No i zapraszam wszystkich, rzecz jasna, do czytania...

Tymczasem..., borem, lasem ;-).